wtorek, 29 września 2015

Susan Wojcicki. Pasja do tworzenia.

Od momentu lektury książki Lean In jedną z ważniejszych moich inspiracji i wzorów do naśladowania stała się Sheryl Sandberg. Prezeska Facebooka robi spektakularną karierę nie tylko w biznesie, ale także stała się idolką kobiet i ulubienicą mediów na całym świecie. Postanowiłam pójść krok dalej i przyjrzeć się innym kobietom odnoszącym sukcesy w dolinie krzemowej. Z oczywistych względów, jako pierwsza moją uwagę przykuła Susan Wojcicki – prezeska YouTube’a.
  

Jak się okazało, Susan jest w połowie Polką! Jej ojciec, Stanley Wojcicki, urodził się w Warszawie, ale już jako 12-letni chłopiec wyemigrował z matką do Szwecji, a następnie do Stanów Zjednoczonych. Tam zrobił znakomitą karierę naukową, odbierając m. In. dyplom Harvardu i stopień profesora fizyki na Uniwersytecie Stanford. Na uczelni poznał swoją przyszłą żonę - uznaną w Ameryce dziennikarkę i nauczycielkę Esther Wojcicki, z którą ma trzy wspaniałe córki: Janet jest doktorem antropologii, Anne założycielką firmy 23andMe, a Susan, jak już wiemy, prezeską YouTube. Wyobraźcie sobie jak w tej rodzinie wyglądają święta, kiedy ktoś zapyta jak tam w pracy!
Rodzinny etos naukowy miał ogromny wpływ na przyszłość Wojcicki. Susan wspomina, że kiedy była dzieckiem, chodziła z mamą do biblioteki w koszem do bieliznę. Tak, tak, nie z torbą czy plecakiem na książki, ale właśnie z koszem na bieliznę, który podobno jako jedyny przedmiot w domu mógł pomieścić porcję wiedzy odpowiednią dla rodziny Wojcickich. Podobnie jak rodzice, Susan zadbała o staranne wykształcenie, kończąc Harvard i Uniwersytet Kalifornia oraz odbierając dyplom MBA. W przeciwieństwie do nich, nie zdecydowała się na pracę naukową na uczelni, ale jako pierwsza w rodzinie, rozpoczęła karierę w biznesie zatrudniając się w firmie Intel. Jak mówi, wybrała taką ścieżkę kariery, ponieważ czuła potrzebę tworzenia, kreowania czegoś ważnego i użytecznego dla ludzi.

„Lubię moją pracę, ponieważ posiadam pasję do tworzenia.”


Pracę w Intelu porzuciła, kiedy na horyzoncie pojawił się „statek kosmiczny”. I to pojawił się dosłownie w jej garażu. Gdy w 1998 r. ciężarna Susan przestała pracować, postanowiła podreperować rodziny budżet wynajmując garaż swojego domu dwóch młodym geekom, którzy pracowali nad nowoczesnymi technologiami. Byli to Sergey Brin i Larry Page, którzy właśnie zakładali Google. Susan szybko zorientowała się, że pod jej dachem tworzy się coś wielkiego. Postawiła wszystko na jedną kartę i rzuciła Intel, aby zająć się googlowskim marketingiem. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że poszło jej całkiem nieźle. Za każdym razem kiedy wpisujesz coś w Google, za każdym razem kiedy korzystasz z Gmaila, za każdym razem, kiedy mówisz znajomym, że coś „zgoglujesz”, wiedz, że przekonała cię do tego Susan Wojcicki.

„Google jest fascynujące i ta książka nie jest jeszcze skończona. Tworzę, żyję, buduję i piszę kolejne rozdziały.”


Nazywana jest „Najważniejszym >googlowcem<, o którym nigdy nie słyszałeś” albo „Najważniejszą osobą w branży reklamowej”. Jest odpowiedzialna za stworzenie Google Images, Google Books, Google Video, AdWords, AdSense, a także za słynne okolicznościowe loga Google Doodle, które na początku tworzyła samodzielnie. Była wielką zwolenniczką zakupu YouTube’a i gdy transakcja stała się faktem, została jego prezesem. Od 2011 ma swoje miejsce na liście 100 najbardziej wpływowych kobiet magazynu Forbes. Jednakże te wspaniałe sukcesy w biznesie i ogromna fortuna, to nie jedyne powody, dla których Susan Wojcicki może stać się dla nas inspiracją i wzorem do naśladowania.

„Moją pierwszą, najważniejszą rolą, jest bycie szefem odpowiedzialnym za reklamy i marketing w Google. Ale myślę, że inną moją rolą, jako kobiety w Google, jest bycie wzorem do naśladowania dla innych kobiet w organizacji.”


Prezeska YouTube’a słynie z troski o utrzymywanie zdrowej relacji między życiem zawodowym i osobistym. Nie chcę się już pastwić nad autorami zmasakrowanego przez opinię publiczną spotu, ale ostatnia kampania namawiająca Polki do rodzenia dzieci wypada jeszcze bladziej, jeśli umieścimy ją na tle życia Susan. Nie dość, że zdążyła ukończyć prestiżowe studia, nie dość, że zdążyła zrobić oszałamiającą karierę, to jeszcze jak na złość, zdążyła urodzić piątkę dzieci! Na dodatek, zamiast być bezwzględną królową lodu, zachęca do macierzyństwa inne kobiety, walcząc przy tym o płatne urlopy macierzyńskie i przedszkola w miejscach pracy.

„Twoje dzieci zyskują coś na tym, że robisz karierę i twoja kariera zyskuje coś na tym, że masz dzieci.”


7 zasad bycia mamą wg Susan Wojcicki:
  1. Każdego dnia jem kolację z rodziną. To ważne, aby codziennie porozmawiać ze swoimi dziećmi, maile można sprawdzić, gdy pójdą spać.
  2. Traktuję bycie mamą jako okazję do ustalania odpowiednich priorytetów i poprawy efektywności w pracy. Wierzę, że bycie mamą czyni mnie lepszą w pracy, a bycie dobrą w pracy, czyni mnie lepszą mamą. 
  3. Nie zakładam ile czasu spędzę na urlopie macierzyńskim. Będę na nim tyle, ile będzie trzeba.
  4. Nie planuję na wyrost swojego życia. Czasem wspaniałe okazje, jak dołączenie do zespołu Google, pojawiają się zupełnie niespodziewanie, kiedy jesteś w 4. miesiącu ciąży. 
  5. Nie zamartwiałam się jak potoczy się moja kariera, gdy urodzi się dziecko. Początki są zawsze bardzo trudne, ale po prostu trzeba przez to przejść.
  6. Szukam wsparcia w rodzicach i w dzieciach! Dzieciaki cieszą się, że pomagają mi być na bieżąco z modnymi filmami na YouTube.
  7. Nie wolno rezygnować z pracy, gdy zachodzi się ciążę, tylko dlatego, że ktoś tego oczekuje. Jeśli wierzysz w wartość swojej pracy, zostań. Będzie trudno, ale będzie warto.


Dla mnie historia Susan Wojciki to kolejny optymistyczny sygnał, że można.
  • Jeśli dużo się uczysz i ciężko pracujesz, to możesz odnieść sukces w największych firmach niezależnie od tego, że jesteś kobietą
  • Jeśli potrafisz zaryzykować, podjąć odważną decyzję, to możesz stać się częścią czegoś naprawdę wielkiego i tworzyć otaczający cię świat.
  • Jeśli masz mocne wartości i dobrze poukładane w głowie i kalendarzu, to możesz być przy tym wspaniałą matką.
Inspirujące :)

„Ważne jest to, że wykonuję swoją pracę naprawdę dobrze, tworzę wspaniałe produkty i jestem dobrym liderem. Wszystko to ma znaczenie, niezależnie od mojej płci.”


wtorek, 15 września 2015

Daphne Park. Królowa szpiegów.

Jeśli kiedykolwiek przyjdzie ci do głowy narzekać, że masz trudniej w pracy bo jesteś kobietą lub porzucisz swoje marzenia, bo uważasz, że zawód, który chciałabyś wykonywać jest zbyt męski, przeczytaj historię Daphne Park - dziewczyny, która została Jamesem Bondem! Tyle, że w przeciwieństwie do fikcyjnego 007, Daphne była prawdziwą agentką z krwi i kości i to jedną najlepszych w historii legendarnej organizacji MI6.
Choć przyszła na świat w Anglii, wychowała się w Afryce. Jej ojciec w czasie I Wojny Światowej pełnił służbę w Malawi, a po wojnie pozostał na czarnym lądzie i zajął się uprawą kawy. Daphne spędziła swoje dzieciństwo na czytaniu książek i bynajmniej nie były to infantylne bajeczki - podobno w wieku 5 lat miała już za sobą Iliadę Homera! Poza klasyką, zaczytywała się w przygodowych powieściach R. Kiplinga, a także w książkach o brytyjskich agentach autorstwa Johna Buchana. Wtedy właśnie postanowiła, że jej życie także będzie pełne przygód.
W wieku 11 lat wróciła do Wielkiej Brytanii, aby rozpocząć naukę w szkole. Szło jej na tyle dobrze, że edukację zakończyła z dyplomem jednego z Collegów należących do Uniwersytetu Oksfordzkiego. Po studiach postanowiła dołączyć do kobiecej organizacji charytatywnej FANY niosącej pomoc rannym żołnierzom, gdzie już podczas rozmowy kwalifikacyjnej wpadła w oko rekrutującym ją specjalistom jako, że świetnie radziła sobie z szyframi. Tak zaczęła się jej wspaniała służba na rzecz ojczyzny.
O pracy pani Park nie wiadomo zbyt wiele. Wywiady, których udzielała były osłonięte tajemnicą państwową. Nigdy też nie zgodziła się napisać autobiografii - uważała, że zdradzenie sekretów swojej służby było by dla niej hańbą. Jednakże to co o niej wiadomo wystarczy, aby zainspirować się jej historią. Po II Wojnie Światowej odbywała służbę w Niemczech, gdzie śledziła nazistowskich naukowców, następnie pracowała w północnej Afryce i Wiedniu, a po śmierci Stalina otrzymała stanowisko ambasadora Wielkiej Brytanii w Moskwie. Była to oczywiście tylko przykrywka, bo w rzeczywistości pojechała do Rosji, aby kierować grupą brytyjskich szpiegów. Następnym przystankiem było Hanoi podczas wojny w Wietnamie i stanowisko konsula w Leopoldville (obecnie Kinszasa - stolica Kongo), gdzie podobno współorganizowała zamach na P. Lumumbie. W 1979 r. zakończyła służbę w MI6 i podjęła pracę jako dyrektor Somerville College na Oksfordzie.  Po 10 latach, odeszła na emeryturę i zajęła się działalnością w Fundacji Margaret Thatcher. Królowa szpiegów, bo tak ją nazywano, zmarła w 2010 roku w wieku 88 lat.
W Daphne Park urzekły mnie szczególnie dwie rzeczy.
Po pierwsze, niebywała skromność. Agentka tłumaczyła, że aby być dobrym szpiegiem trzeba koncentrować się na celach swojej służby, a nie o blichtrze i luksusach, o których opowiadają filmy o Jamesie Bondzie.
  • Nie ma mowy o najdroższych hotelach i apartamentach - w Hanoi mieszkała w budynku pełnym szczurów, w którym wcześniej mieścił się burdel
  • Nie ma mowy o szybkich samochodach – zamiast Astona Martina używała poobijanego Citroena, który jak wspominała, był wspaniały, bo nie rzucał się oczy
  • Nie ma mowy o popijaniu Martini - ulubionym trunkiem podczas służby była herbata Earl Grey, którą jak sama żartowała, piła wstrząśnięta, nie zmieszaną.
  • Nie ma mowy o wyróżnianiu się ekskluzywnymi ciuchami i gadżetami – Daphne mówiła, że całą karierę wygląda raczej jak dobrotliwa, wesoła misjonarka, co powodowało, że większości osób nie przyszło nawet do głowy, że może być międzynarodowym szpiegiem MI6.
  • Nie ma mowy o zgrywaniu ważniaka czy gwiazdy - mieszkając w Afryce odstraszała miejscowych bandytów opowiadając o sobie, że jest czarownicą.
  • Nie ma mowy o licencji na zabijanie – agentka Park twierdziła, że rzadko nosiła ze sobą broń, a licencję posiadała jedynie na paplanie.
„Umysł jest znacznie skuteczniejszą bronią niż pistolet. Szczególnie jeśli jesteś kobietą.”



Druga rzecz, której można nauczyć się od Daphne Park, to wykorzystywanie okoliczności, w których się znalazła. Na pewne rzeczy i sytuacje nie mamy wpływu, a skoro już nastąpiły, to nie należy płakać i narzekać, tylko zastanowić się jak je wykorzystać do osiągnięcia własnego celu.

Przykładem był jej skromny wygląd. Jak sama mówiła, nigdy nie należała do seksownych piękności i byłoby absurdalne, gdyby nagle chciała zgrywać Matę Hari. Byłoby równie absurdalne płakać z tego powodu, postanowiła zatem, że jej „misjonarski” wygląd stanie się dla niej nie wadą, a zaletą i będzie stanowił doskonałą ochronę przed zdemaskowaniem. Problemów nastręczali jej również pracujący z nią mężczyźni. Jak wspominała, uważali, że są od niej lepsi i ważniejsi, więc celowo zaangażowała ich do pracy w Moskwie. Przez swoją nonszalancję i pyszałkowatość ściągnęli na siebie całą uwagę radzieckich agentów, a Daphne mogła w spokoju wykonywać swoje zadania. Jako przykład wykorzystania swojej potencjalnej słabości podawała również historię polskiej guwernantki, którą usłyszała podczas II Wojny Światowej. Była cichą, nieśmiałą kobietą, która lekceważona przez Niemców całą wojnę organizowała przerzuty za granicę rannych żołnierzy i zwykłych obywateli.
"Niektórzy ludzie są prawdziwymi twardzielami, ale nie są już tak dobrzy w wyciąganiu informacji podczas zwykłej pogawędki przy filiżance herbaty."

Daphne Park z pewnością, tak jak żaden człowiek, nie była postacią kryształową. Zastanawia mnie jaki miała stosunek do dramatycznej historii, która wydarzyła się w Republice Konga. Czy patrząc z perspektywy czasu żałowała, że zorganizowała zamach na Lumumbie? Przyznała się przecież do tego dopiero tuż przed śmiercią. Czy może uważała, że był to rozkaz, który niezgodnie ze swoim sumieniem, ale należało wykonać? A może była przekonana o słuszności tego postępowania dla dobra ówczesnego, zmrożonego zimną wojną świata. Oczywiście nigdy się tego nie dowiem, ale wydaje się, że zasady, którymi się kierowała były jasne: wszystko dla dobra Wielkiej Brytanii.
3 RZECZY, DO KTÓRYCH INSPIRUJE DAPHNE PARK:
1.    Jeśli o czymś marzysz, nie zwracaj uwagi na przeciwności. Po prostu rób wszystko, aby się udało. Jeśli chcesz, możesz być nawet Jamesem Bondem!
2.    Kiedy coś robisz, rób to na 100%. Koncentruj się na swoim celu, nie daj się uwieść tymczasowym atrakcjom i pokusom. 
3.    Maksymalnie wykorzystuj sytuacje, w których się znajdujesz. Nawet jeśli ktoś mógłby powiedzieć, że masz wadę, ty przekuj ją na swoją zaletę.
"Myślę, że jedną z najcenniejszych rzeczy w życiu jest mieć silne przekonania i być w stanie pracować na ich rzecz."